Autor |
Wiadomość |
Kelly
Administrator
Dołączył: 02 Lip 2006
Posty: 6060
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Konin
|
|
Opowiadania jednoczęściowe |
|
No to czekam z niecierpliwością na wasze opowiadania
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Śro 19:22, 20 Cze 2007 |
|
|
|
|
madegirl
Administrator
Dołączył: 28 Cze 2006
Posty: 6130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Zabrza:P:P
|
|
|
|
na moje chyba sie nie doczekasz xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Śro 21:43, 20 Cze 2007 |
|
|
Kelly
Administrator
Dołączył: 02 Lip 2006
Posty: 6060
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Konin
|
|
|
|
Na swoje też nie ja w tym dobra nie jestem ale cóż dla takich jak my też się coś znajdzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Czw 9:32, 21 Cze 2007 |
|
|
madegirl
Administrator
Dołączył: 28 Cze 2006
Posty: 6130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Zabrza:P:P
|
|
|
|
nooo xD ja też nie mam talentu do pisania xD hhihi ...ja to takie beztalencie:D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Czw 9:52, 21 Cze 2007 |
|
|
Kelly
Administrator
Dołączył: 02 Lip 2006
Posty: 6060
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Konin
|
|
|
|
nie mów tak nie jesteś beztalencie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Czw 9:55, 21 Cze 2007 |
|
|
sick
Administrator
Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z brzucha mamy ! x]
|
|
|
|
ja moze moje cos wstawie ale nie obiecuje bo jest w trakcie przerobki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pią 19:26, 22 Cze 2007 |
|
|
Avrilcia
Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 2500
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
O chociaz jedna osoba chetna hehe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pią 21:36, 22 Cze 2007 |
|
|
Kelly
Administrator
Dołączył: 02 Lip 2006
Posty: 6060
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Konin
|
|
|
|
Jak skończysz przerabiać chętnie przeczytamy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Sob 12:46, 23 Cze 2007 |
|
|
sick
Administrator
Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z brzucha mamy ! x]
|
|
|
|
ale to troche potrwa bo tego sa nieclae 4 strony w wordzie i jeszcze pracuje.
ale ja mam duzo takich rzeczy piosenki i inne szmery jak mi sie nudzi to wymyslam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Sob 13:39, 23 Cze 2007 |
|
|
Kelly
Administrator
Dołączył: 02 Lip 2006
Posty: 6060
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Konin
|
|
|
|
spoko możesz coś zamieścić jak chcesz chętnie poczytamy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Sob 19:51, 23 Cze 2007 |
|
|
ashia
Dołączył: 20 Cze 2007
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Leszno
|
|
|
|
na moje nie trzeba długo czekać
już się biorę za pisanie
i pewnie nie bede skromna jak powiem, że to ja zaproponowałam ten dział...
na innym forum sprawdz się świetnie, więc myślę, że tutaj też tak będzie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Wto 16:02, 03 Lip 2007 |
|
|
Kelly
Administrator
Dołączył: 02 Lip 2006
Posty: 6060
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Konin
|
|
|
|
no zobaczymy mam też taką nadzieję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Śro 13:53, 04 Lip 2007 |
|
|
ashia
Dołączył: 20 Cze 2007
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Leszno
|
|
|
|
Więc tak: to moja pierwsza jednoczęsciówka, więc liczę na wsparcie. Ale jeżeli wam się nie spodoba to na pewno się nie obrażę, bo krytyka jest bardzo dobra i mnie motywuje. Nie przeraźcie się długością, ale ja zawsze kiedy mam wenę tak się rozpisuję
„Każde marzenie kiedyś się spełni”
- Bridget, wstawaj! Śniadanie na dole czeka!
- Już idę!
- Jakoś nie widzę! Dalej!
- Nie możesz poczekać pięciu minut?!?!?!
- Spóźnisz się do szkoły!
- Moment! Zaraz zejdę!
Bridget z trudem wyczołgała się z drewnianego łóżka, z granatową pościelą, na środku której były postacie jej ulubionego zespołu - Good Charlotte. Zaspana podeszła do dużego okna, na którym stało radio. Włączyła "Motivation Proclamation" Good Charlotte.
- No właśnie, potrzeba mi motywacji na dzisiejszy dzień. - powiedziała sama do siebie. - Co by tu dzisiaj założyć? - Bridget nie myśląc wiele podeszła to wielkiej, otwartej już szafy i wyjęła z niej stare, podarte na kolanie (specjalnie:)) dżinsy i bialy T-Shirt z czerwonym napisem "Good Girl Gone". Jak zawsze rano popędziła do łazienki zrobić co musiała i umyć się. Po powrocie do pokoju znowu stanęła przed lustrem i związała włosy w mały koczek, spod którego wystawały trzy krótkie dredy, a oczy jak zawsze pomalowała grubą, czarną kredką i tuszem do rzęs. Zdążyła jeszcze tylko założyć swoje czarne, wysokie trampki, kiedy znowu usłyszała wołanie z dołu.
- Idziesz czy nie?! Na śniadanie i tak nie zdążysz, ale jeśli mam cię podwieźć do szkoły to może byś się pośpieszyła?!? - wołała wiecznie 'zalatana' mama Bridget.
- Już schodzę - odpowiedziała dziewczyna
- No nareszcie... Nie pomyślałaś o tym, że jeśli nie chcesz się spóźniać do szkoły to powinnaś zacząć nastawiać budzik pół godziny szybciej?
- Nastawiam
- Ale go wyłączasz i idziesz dalej spać - stwierdziła z ironią w głosie jej mama
- Mamo, spokojnie. Jeszcze się nigdy nie spóźniłam.
- Bo zawsze cię budzę i nie chcę, żebyś zawaliła kolejny rok szkolny.
- Kolejny??? przepraszam bardzo, ale z tego co ja wiem to co roku przechodzę do następnej klasy, więc w czym problem?
Weszły do samochodu. Za kierownicą zasiadła oczywiście rodzicielka Bridget, obok usiadła sama Bridget, a na tylnym siedzeniu kręcił się Nick - energiczny ośmiolatek, który ponoć jest jej bratem.
Zapadło krótkie milczenie, które po chwili przerwała starsza Williamsówna (Williams to nazwisko rodziny Bridget).
- Pytasz w czym problem?
- No tak, bo nie uczę się najgorzej, nie mam żadnych spóźnień na lekcje, a ty mi wmawiasz, że zawalam rok, więc... - Bridget nie zdążyła dokończyć zdania, bo przerwała jej mama.
- Dzwoniła do mnie pani Hudson.
- Do ciebie? A co od ciebie chce dyrektorka mojej szkoły? – dziewczyna udawała pewną siebie, ale głos zaczął jej drżeć i było widać, że się czegoś obawia.
- Jeszcze się pytasz? Mówiła, że masz poważne problemy w szkole.
- Ja? Jakie niby problemy?!
- Nie podnoś na mnie głosu! Zawaliłaś test z francuskiego, a z fizyki możesz być zagrożona na koniec roku.
- To chore…
- Co jest chore?!?! To, że się nie uczysz?!?
- Przyznaję, mam problem z fizyką, ale dyrektorka jakoś nie dzwoni do innych zagrożonych uczniów do domu. A nie wierzę, że zadzwoniła sobie od tak. Dlaczego do innych nie zadzwoni?
- Bo inni chodzą codziennie do szkoły, bo inni nie popalają w parku za szkołą, bo inni nie pyskują do nauczycieli, bo innych stać na świadectwo ze średnią powyżej 3,3!!!
- Dobra, nie krzycz…. – lekceważący głos Bridget coraz bardziej doprowadzał matkę do euforii.
- Nie krzycz? Dziecko, ty masz problem. I to duży.
Przez jakiś czas w samochodzie panowała grobowa cisza. Nie odzywał się nikt. Nawet Nick siedział dziwnie cicho.
- Od kiedy palisz? – spytała w końcu mama Bridget
- Krótko – tym razem głos dziewczyny był cichy i niepewny.
- To znaczy ile?
- Dwa miesiące.
- Na pewno?
- No, może trzy.
- Zabraniam tego, rozumiesz? I dobrze wiesz o co chodzi. Nie chcę, żebyś myślała, że jestem złą matką, że na nic ci nie pozwalam. Za dwa lata skończysz osiemnaście lat. Wtedy będziesz robiła co chcesz. Ale na razie masz to zostawić.
- Nie myślę tak. Jesteś wspaniałą matką…
- To czemu mi to robisz? Nie chcę, żebyś skończyła tak jak tata. Nie wiem co bym zrobiła gdybyś ty też…
- Mamo, tata umarł cztery lata temu. Czas się pozbierać.
- Jak mam się pozbierać, kiedy ty wpędzasz się w to samo?
- Nie będę palić. Ani wagarować. I poprawię stopnie. Obiecuje. – w jej glosie było słychać przejęcie i smutek. Śmierć ojca bardzo nią ruszyła i wiedziała, że nie chce skończyć tak jak on. Obietnica Bridget była w stu procentach szczera. Tylko czy jej dotrzyma?
I znowu milczenie. Takie, którego Bridget nie lubiła. Jednak trwało ono krótko, bo samochód właśnie pojechał pod Teen Chopin School – szkołę Bridget.
- No to wyskakuj. Przygotowałaś się na dzisiaj? – odezwała się starsza W.
- yyyhmm… no… nie
- Dobra, dzisiaj ci jeszcze odpuszczę, ale od jutra…
- Tak wiem, nauka.
- No właśnie. O której po ciebie przyjechać?
- Wiesz co mamo? Dzisiaj wrócę z dziewczynami. Lisa ma imieniny i chciałyśmy ją zabrać na pizzę.
- Dobrze… No to, o której mam się ciebie spodziewać w domu?
- Coś koło osiemnastej. Pa!
- No na razie. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Pa! – szybki buziak w policzek i Bridget całkowicie zniknęła z oczu matki.
Teen Chopin School było największym i najbardziej wymagającym liceum w Chicago. Bridget do niego chodziła, chociaż nigdy nie należała do ‘orłów’.
Sophie, Anne, Laura i Monica należały do szkolnej drużyny Cheerliderek i uchodziły za najpiękniejsze, najbogatsze i w ogóle najlepsze dziewczyny w szkole. W oczach Bridget i jej kumpelek były plastikowymi lalkami, które chodziły już z chłopakami z całego świata. Laleczki, jak zawsze przed lekcjami pilnie ćwiczyły swoje układy na boisku przygotowywane na mecze futbolowe. Kiedy Bridget wchodziła przez wielką bramę na teren szkoły, Monica nie potrafiła znieść jej widoku, więc musiała palnąć, któryś ze swoich durnych tekstów.
-Bridget! Ty nasz szkolny brudzie! Pożyczyć ci parę pomponów? Własnych przecież nie masz! – Monica zaczęła wymachiwać swoimi pomponami cheerliderskimi, a jej ‘przyjaciółki’ momentalnie użyły też swoich. Po chwili cała czwórka pękała ze śmiechu.
- Monica, możesz być tak miła i chociaż jeden dzień w roku dać mi spokój? – Bridget starała się zachować spokój, ale doskonale wiedziała, że nic nie wskóra.
- Kochana, nie obrażaj się… Ja przecież nie chciałam być złośliwa. – ton, z jakim to powiedziała doprowadzał Bridget do szału. – To chcesz te pompony czy nie?
- A ty chcesz w ryj?
- Słucham??? – Monica nie wierzyła własnym uszom.
- Mogę powtórzyć. Boże, Monica!!! Twój paznokieć! Złamany!
-Aaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!! – ten krzyk spowodował, że niemal wszystkie oczy zwróciły się w kierunki ‘pięknych’ cheerliderek. A Bridget nareszcie miała spokój. Przynajmniej przez chwilę.
- Świetnie to odstawiłaś. Założę się, że teraz do końca dnia nie zobaczymy już Monic’i bez pilnika w ręce – odezwał miły głos Lisy.
- O cześć… Tak, święta racja. Ale mimo wszystko mam wrażenie, że ta dziewczyna ma teraz obniżenie własnej wartości.
- Taaa… Znowu cię dopadły?
- Aj tam… Tym razem tylko Monica, ale mam ją gdzieś. Ona po prostu chce być na uwadze wszystkich.
- Ale jej się to nie uda.
- Za to ty dzisiaj będziesz. Lisa… No, wszystkiego najlepszego, tyłka skopanego i tego jedynego…
- Dzięki. A ten jedyny by się przydał.
- Dobra, dobra… Będziesz go szukać, ale póki co to po lekcjach idziemy z laskami na pizzę tak?
- Oczywiście. A propos lasek. Zjawiły się. Siedzą na schodach. Idziemy do nich?
- No pewnie.
Na schodach siedziały Eva, Cristin i Whitney. One trzy podobnie jak Lisa i Bridget słuchały ostrej muzyki i nienawidziły paczki ‘pięknej’ Monic’i. Wszystkie dziewczyny ubrane prawie w całości na czarno uważnie przypatrzały się Lisie i Bridget.
- Co jest? Ej, laski o co chodzi? – zapytała zaniepokojona Lisa
- To wy nie wiecie? – odrzekła ze zdziwieniem w głosie Eva
- O czym? – spytala Bridget
- Za tydzień jest koncert Good Charlotte.
- No i? Koncertują praktycznie cały czas, więc to żadna nowość.
- Bridget, Lisa, obudźcie się! Oni przyjeżdżają do Chicago!
- Co?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?! Szarlotki nas odwiedzą? – spytała z niedowierzaniem Lisa
- No. Rozumiem, że się wybieramy tak?
- No jasne! Takiej okazji nie można przepuścić.
Zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcję. W-F, czyli totalna męczarnia na pierwszej lekcji. Potem Geografia, Logistyka, Francuski, Chemia i ta znienawidzona przez Bridget fizyka.
Tydzień temu klasa Bridget pisała ważny test z fizyki. „Bridget Williams - niedostateczny” – usłyszała Bridget, poczym poszła do biurka pana Larsena odebrać swój test.
- Kompletna załamka. Jeszcze rano obiecałam mamie, że poprawię oceny, a już dostałam pałę. Jak ja jej to powiem? – Bridget zaczęła mówić sama do siebie, ale odpowiedź usłyszała z początku klasy. I to z ust pana Larsena – „Normalnie to pani powie, panno Williams. Ale następnym razem radzę nie składać obietnic bez pokrycia”. „Nie musisz mi odpowiadać przez całą klasę” – pomyślała.
Po lekcji Bridget zdobyła się na odwagę i poszła do fizyka.
- Proszę pana. Mam problem. – zaczęła – Kompletnie nie rozumiem lekcji z tego semestru. Niedługo kończy się rok szkolny, a moje oceny są…
- Tragiczne? – dokończył nauczyciel
- Niezadowalające. – poprawiła go subtelnie Bridget
- Co pani nie powie…
- Niech pan ze mnie nie drwi. – Bridget już zaczynała ‘płonąć’ i niestety podniosła lekko głos na nauczyciela
- Znowu zaczyna pani pyskówkę? W taki sposób nie będziemy rozmawiać. Dowidzenia. – wydawało się, że nauczyciel jest nieugięty i nawet nie wysłucha Bridget, ale ona się nie poddawała.
- Przepraszam. Nie chciałam podnosić na pana głosu, ale jestem dzisiaj trochę podenerwowana.
- Jak zawsze prawda? Dobrze, słucham. O co chodzi? – Larsen nieco się uspokoił i zechciał jednak wysłuchać Bridget.
- Dziękuję. Więc, jak już mówiłam mam poważne problemy z tym przedmiotem i wiem, że mogę nie zdać z niego do następnej klasy.
- Owszem. Pani średnia z fizyki jest równa… jeden.
- Tak wiem. Dlatego mam prośbę: Mogłabym nauczyć się materiału z tego półrocza i zdawać na wyższą ocenę?
- Phi… Pani chyba nie słyszy samej siebie. Dobrze pani wie, że nigdy nie pozwalam zdawać i wystawiam uczniom oceny takie na jakie zapracowali.
- Bardzo pana proszę. Dzisiaj rano obiecałam mojej mamie, że poprawię oceny. Ona bardzo się nimi przejęła. Naprawdę nie mógłby pan zrobić wyjątku?
- Dziewczyno, czy ty mnie słyszysz? Przez to półrocze w ogóle nie pracowałaś. Nie mówiąc już o tym, że przez cały semestr na lekcjach pojawiłaś się może dziesięć razy. Jeśli nawet nie mniej. Nie ma mowy na żadne wyjątki. – Larsen z coraz ostrzejszym głosem zrobił Bridget niezły wykład. I nic nie wskazywało na to, że miałby złagodnieć.
- I nic się nie da zrobić? – Bridget nie poddawała się. Do czasu.
- Nie.
- Dobrze… To dowidzenia na jutrzejszej lekcji. – głos Williamsówny nagle zrobił się cichy, smutny i inny niż zwykle. Wiedziała, że zostaje na drugi rok, ale nie miała pojęcia jak o tym powiedzieć mamie. Gdyby tata żył wstawiłby się za nią. Poszedłby do szkoły, porozmawiałby z Larsenem, ale nie mama. Ona do szkoły chodzi tylko na zebrania rodziców. Bridget już prawie wyszła z klasy (drzwi nie są przy biurku tylko na drugim końcu sali), kiedy nagle usłyszała fizyka: „Za tydzień w piątek”.
- Słucham? – spytała nie wierząc własnym uszom.
- Za tydzień w piątek może pani przyjść odpowiadać. Z całego semestru.
- Tak?!?!? Jejku! Dziękuję panu bardzo! Nawet pan nie wie ile to dla mnie znaczy! Matko kochana! Bóg jednak istnieje!
- A śmiała pani w to wątpić?
- Nie, oczywiście, że nie. Jeszcze raz panu bardzo dziękuję! Dowidzenia!
Bridget dawno się tak nie cieszyła. Jej mina tym bardziej była weselsza, bo dziewczyna wiedziała, że książka od fizyki na cały rok miała zaledwie 50 stron. Czyli na półrocze wypada ok. 25 stron. Tego co było na tych marnych dwudziestu-pięciu stronach mogła się nauczyć w jeden dzień.
- Dzięki, że czekałyście. Musiałam pogadać z Larsenem. Ale już wszystko załatwiłam. Możemy iść. – nagle na twarzy Bridget pojawił się uśmiech. – To jaką lubicie pizzę?
- Mamo, już jestem! – weszła do domu bardzo wesoła i rozpromieniona Bridget
- Nareszcie. Zaczęłam się niecierpliwić.
- Niepotrzebnie. – zapewniała matkę Bridget
- Jak było? Podobał się Lisie wisiorek?
- Pewnie, że tak. Sama też powinnam sobie taki kupić.
- Nie przesadzaj. Chcesz chodzić z jakąś czaszką na szyi?
- Dokładnie tak. Ale się objadłam. Już nawet nie chcę kolacji.
- Na pewno? Pizza na koniec dnia to tortura dla żołądka na całą noc.
- Mamo…
- Dobra. Już nic nie mówię. Zejdź do mnie o ósmej. Przepytam cię. – to zdanie zupełnie zaskoczyło Bridget.
- Przepytasz? Z czego?
- Z jutrzejszych lekcji. Naucz się trzech ostatnich lekcji z wszystkiego co jutro masz. Szczególnie z fizyki.
- OK. niech ci będzie. Dziwne tylko, że Nicka nie przepytujesz…
- A skąd wiesz, że go nie przepytałam?
- Bo nigdy go nie pytasz.
- Ciebie też nigdy nie pytałam. A poza tym, z nim poszło mi szybko – to w końcu tylko tabliczka mnożenia.
- Dobra, schodzę za dwie godziny.
Bridget jak tylko doszła po schodach do swojego pokoju, włączyła Good Charlotte. Nie mogła uwierzyć, że już za tydzień jest ich koncert w Chicago. Zamiast się uczyć zaczęła szukać wolnego miejsca na ścianie, do której chciała przykleić kolejny ich plakat. Szybko zadzwoniła do Cristin:
- Halo? – po drugiej stronie odezwał się znajomy glos Cristin
- Cristin? To ja – Bridget. – poinformowała koleżankę
- O cześć. Dawno się nie widziałyśmy nie?
- Bardzo śmieszne. Ale do rzeczy. Jak byłyśmy na tej pizzy to gadalyśmy o wszystkim, ale nie o Szarlotkach. Powiedz mi szczegółowo o tym koncercie.
- A co chcesz wiedzieć?
- Wszystko.
- Dzisiaj jest czwartek tak?
- No
- No to koncert jest za tydzień na stadionie tysiąclecia. Jeśli się nie mylę to zaczyna się o 18.00.
- Acha… A gdzie można kupić bilety?
- W necie, na hali, od dilerów biletami, albo przed samym koncertem, ale wtedy już nie ma tej pewności, że jeszcze będą. Ja zamówiłam z Internetu trzy sztuki.
- Trzy? Czemu tak?
- Dla mnie, Evy i Whitney. Ty i Lisa jesteście takimi fankami, że myślałam, że wiecie o koncercie. I pewnie gdybyście wiedziały to bilety już byście sobie załatwiały.
- No tak. Na jakiej stronie można je zamówić?
- Różnie. Nawet na ‘Allegro’ i w netowym ‘Empiku’ je sprzedają. Ja zamówiłam na tej oficjalnej stronie o Good Charlotte, a potem się skapnęłam, że na ‘Allegro’ są tańsze.
- Tak? No to ja zamawiam na ‘Allegro’.
- Dobry wybór… Tam są nawet takie różne transparenty o Szarlotkach. Wiesz… szaliki, koszulki, flagi, te śmieszne latarki z głowami Szarlotek i takie inne.
- Nie, nie… tego chyba już nie kupię, bo zbankrutuję. A koszulki z GC mam chyba cztery.
- Tak jak ja. Chyba założę tą czarną z głowami Szarlotek z przodu i ich logo na tyle.
- Tak. Ta jest świetna. Dobra Cristin, ja już kończę. Pogadamy w szkole.
- A przyjdziesz?
- A czemu nie?
- No wiesz… Ostatnio rzadko bywałaś w budzie.
- Wiem, ale urywanie już sobie odpuszczam.
- Acha… To dobrze, bo jeszcze ci obniżą zachowanie.
- No właśnie. Normalnie tragedia. Dyrka dzwoniła do mamy i jej powiedziała o wszystkim.
- Jakim wszystkim?
- No wiesz… Wagary, palenie, oceny, te sprawy.
- No tak. Dobra kochana – miałaś kończyć nie?
- Tak. To na razie.
- Do jutra. Pa.
- Pa. – no to nieźle. Nie dość, że w szkole tragedia to jeszcze jak mama zobaczy rachunek za mój telefon to zostanie zawału.
Wreszcie Bridget wzięła się za naukę. Ma jeszcze półtorej godziny na nauczenie się wszystkiego.
Krótko po ósmej Bridget zeszła na dół do mamy z zeszytami.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz – zaczęła mama
- Ale jestem
- Rozumiem, że mogę cię przepytać tak?
- Tak
Mamine pytanie poszło gładko. Bridget umiała wszystko. A nauka nawet nie sprawiła jej większego problemu. Cała wiedza z książek i zeszytów łatwo wchodziła jej do głowy. Jak tylko poszła z powrotem do swojego pokoju pomyślała: „Jeśli to wszystko tak łatwo weszło mi do głowy to czemu ja wcześniej się tak nie uczyłam na zapas?”
Szybko minął tydzień. Dzisiaj wielki dzień koncertu Good Charlotte w samym Chicago. Bridget od rana była bardzo podekscytowana i szczęśliwa, że wreszcie zobaczy swoich idoli na żywo. Jak zawsze spotkała swoje przyjaciółki na schodach przed szkołą.
- No to kochane, dzisiaj wielki dzień! – powiedziała, a raczej wykrzyknęła Bridget
- Tak! Nareszcie. To jak się umawiamy? – spytała Whitney
- Tak jak zawsze. Ty, Whitney idziesz po Evę i razem idziecie po Lisę. Potem wy przychodzicie po mnie i razem idziemy po Cristin.
- Dobra. Ten układ jest stary jak świat, ale pasuje mi. – powiedziała Whitney
- Ale wiecie… musimy być szybciej przynajmniej o godzinę – stwierdziła Eva
- Tak. Po mnie możecie przyjść o 16.40. Ode mnie na stadion jest jakieś dziesięć minut drogi, więc będziemy przed piątą. – wypowiedź Cristin zaszokowała wszystkie pozostałe dziewczyny.
- Cristin, twój dom jest na jednym końcu miasta, a stadion jest na drugim. W życiu tam nie dojdziemy w 10 minut. – stwierdziła Lisa
- Dojść to na pewno nie damy rady, ale jeśli mój tata nas podwiezie to będziemy tam ok. piątej.
-Dobra. To tak możemy zrobić. – przyznały wszystkie fanki.
Kwadrans po szesnastej Bridget usłyszała dzwonek do drzwi. To Whitney, Eva i Lisa przyszły po nią na ten wielki, niezapomniany koncert. Wszystkie dziewczyny ubrane praktycznie na czarno, na ich ciuchach były postacie zespołu i jego logo. Lisa miała nawet czapkę z Joel’em Maddenem. - No to jak? Gotowa? – zapytała z uśmiechem na twarzy Lisa.
- Tak… Jak najbardziej. Tylko jeszcze skoczę na chwilę do pokoju. Za moment wracam. – odpowiedziała Bridget. – Albo wiecie co? Mamy jeszcze mnóstwo czasu. Chodźmy do mnie na górę. Wypijemy coś, pośpiewamy i wtedy dopiero ‘polecimy’ po Cristin.
- Niech będzie. – przytaknęła Whitney, która chyba nie bardzo miała ochotę na siedzenie bezczynnie w pokoju kumpeli. Z całą pewnością to ona była największą fanką Good Charlotte z całej tej piątki.
Dziewczyny przesłuchały kilka piosenek zespołu, wypiły sok pomarańczowy i poprawiły makijaż. Wszystkie wyglądały bardzo… ostro. Jak przystało na punk’ówy. Szybko jednak nadszedł czas, by wychodzić.
- Czyli tak: idziemy po Cristine i razem z jej ojcem jedziemy na stadion tak? – Eva, która sama kiedyś wymyśliła, że w takiej kolejności będą po siebie przychodzić, wolała się upewnić.
- Tak. Eva, powtarzałyśmy to tysiąc razy. – stwierdziła Lisa.
- No wiem, wiem, ale ja się po prostu doczekać nie mogę.
Wszystkie stały w przedpokoju i niecierpliwie czekały na wyjście.
- Mamo, wychodzę już. – zawołała do sąsiedniego pokoju Bridget, w którym była jej mama i Nick.
- Dobra, dobra. O której będziesz? – spytała starsza Williamsówna
- Oj, nie wiem. Mamo, przyjdę jak się skończy koncert i już cię uprzedzam, że bez autografu każdego z Szarlotek nie wracam do domu?
- Nie ma tak dobrze. Ale w razie czego to zadzwoń po mnie. Przyjadę po ciebie, bo będzie już późno.
- OK. To lecę.
- Idź już idź. Acha, Bridget. Nauczyłaś się na jutro do szkoły? Mówiłam, że już ci nie odpuszczę.
- Tak. Wszystko umiem.- w tym monecie Bridget skłamała. Właśnie sobie przypomniała, że jutro ma odpowiadać z fizyki, aby przejść do następnej klasy. W tym momencie Bridget była załamana.
- Bridget, wszystko w porządku – spytała Lisa.
- Nie. Mam poważny problem. – nagle głos Bridget jakby ucichł. Stała ze swoimi przyjaciółkami w przedpokoju i rozmawiały niemalże szeptem.
- Co się stało? – dopytywała się Eva
- Mogę nie zdać do następnej klasy z fizyki. Wychodzi mi idealna pała. I tydzień temu w czwartek byłam u Larsena i dosłownie go błagałam, żeby pozwolił mi zdawać. Zgodził się. I jutro powinnam odpowiadać, a nic nie umiem. Tego jest na tyle mało, że gdybym teraz zaczęła się uczyć to pewnie bym się nauczyła. Ale ja nie mogę odpuścić tego koncertu.
- Bridget… Czemu nic nam nie powiedziałaś? Pomogłybyśmy ci z fizyką. A teraz co zrobisz? Możesz iść na koncert i zobaczyć Good Charlotte na żywo i mieć kibel z fizyki, albo uczyć się i zdać do następnej klasy, ale nie zobaczyć Szarlotek. – wypowiedź Whitney wszystkie zadziwiła. Normalnie ta dziewczyna zawsze wspierała swoje koleżanki, a teraz próbowała jak najszybciej załatwić sprawę, żeby nie spóźnić się na koncert.
- No dzięki… Bardzo mi pomogłaś. – stwierdziła sarkastycznie Bridget.
- Ej, Bridget. Musisz wybrać co jest dla ciebie ważniejsze. – powiedziała Eva. I nagle zapadła cisza. Widać było, że Bridget się zastanawia. Po chwili się jednak odezwała.
- Dobrze. Podjęłam decyzję. Dziewczyny… Idźcie na koncert i dobrze się bawcie. Ja muszę się nauczyć tej cholernej fizyki i zdać do drugiej klasy. Nie mogę tego zrobić mamie. Wiecie jak ona się tym wszystkim przejęła???
- Nie wierzę… Bridget. Masz okazję zobaczyć ich na żywo, może nawet dotknąć, a ty nam teraz mówisz, że nie idziesz? Nie dopijaj mnie… - powiedziała Whitney
- Nic na to nie poradzę. Muszę się tego nauczyć. Bawcie się dobrze.
- OK. Niech ci będzie. Tylko, żebyś jutro w szkole nie marudziła, że nie zrobiłaś inaczej…
- Jeśli zdam tą przeklętą fizykę to nie będę marudzić. Obiecuję wam to… Idźcie. – powiedziała poczym zamknęła drzwi i wróciła do siebie na górę. Położyła się na łóżko i uważnie się przypatrywała postaciom na pościeli. „A może jednak powinnam iść na ten koncert?” – pomyślała. „Nie, nie mogę… Muszę zdać fizykę”. W jej oczach pojawiły się łzy. Zaczęła żałować. Nie tego, że nie poszła na koncert, ale tego, że wcześniej tak zawaliła naukę. Gdyby tylko mogła cofnęłaby czas. Ale nie może.
-Dobra, czas się uczyć. – powiedziała. Wzięła do rąk podręcznik z fizyki i zaczęła czytać. Potem znowu i znowu i znowu i jeszcze raz. W końcu cały materiał z tego semestru przeczytała pięć, może sześć razy. Potem nauczyła się pojęć z zeszytu, których było mnóstwo. Czas na zadania. Na wielkim biurku rozłożyła kartki i starała się rozwiązywać zadania, które na pewno jutro będzie liczyć w klasie. Uczyła się cały wieczór. Im więcej udało się jej nauczyć tym bardziej była z siebie dumna. W pewnym momencie spojrzała na zegarek. Była już 20.00. Koncert zaczął się dwie godziny temu. „Dziewczyny teraz pewnie szaleją pod sceną i się świetnie bawią” – pomyślała, kiedy nagle usłyszała dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę! – krzyknęła Bridget
- A ty nie powinnaś być na koncercie? – spytała mama
- Powinnam, ale… - otworzyła drzwi i zobaczyła swoje przyjaciółki.
- … koncert odwołany! – powiedziała Cristin
- No właśnie mamo, koncert odwołany! – powiedziała. – Co?!?!? Koncert odwołany? – nagle dotarły do niej słowa przyjaciółki
- Odwołali – powiedziała Eva
- Ale czemu?
- Nie dojechali na czas.
- Jakto nie dojechali na czas?
- No normalnie…
- Czyli dobrze, że nie poszłam? – spytała zdezorientowana Bridget
- Bardzo dobrze. Nauczyłaś się na fizykę?
- Tak. Umiem wszystko. Teraz tylko ćwiczę zadania. Ale… To znaczy, że nie przyjadą do Chicago? – spytała
- Przyjadą. Za tydzień… - oznajmiła Lisa, której mina była nieco zmieszana.
- Tak?!?!?!?
- Tak. Czyli co? Za tydzień idziemy na koncert?
- No pewnie.
Następnego dnia w szkole Bridget chodziła cala podenerwowana. Zupełnie nie mogła się skupić na pierwszej lekcji. Denerwowała się fizyką. Niby wszystko idealnie umiała, ale mimo wszystko bała się.
- Panie Larsen. Ja miałam dzisiaj przyjść do pana odpowiadać z tego semestru – oznajmiła Bridget
- A tak… Pamiętam. Jesteś przygotowana?
- Jak najbardziej.
- No to zaczynamy.
Larsen pytał Bridget wszystkiego czego się uczyła. Odpowiedzi znała na większość pytań. Problemy się pojawiły, kiedy Bridget miała liczyć zadania. Dwa pierwsze poszły jej całkiem nieźle. Ale dwa następne już były wyjątkowo trudne.
- Tych zadań nie miałam się uczyć. – zdziwiła się Bridget. – Miałam powtórzyć tylko drugi semestr, a tego typu obliczenia mieliśmy w połowie pierwszego.
- Panno Williams… Ocena na koniec roku jest średnią z obu półroczy, więc w czym problem?
- Pan mi powiedział, że mam się uczyć tylko tego co było w pierwszym półroczu.
- Czyli pani nie wie jak obliczyć te zadania, tak? – spytał
- Nie wiem. Tego się nie uczyłam.
- Dobrze. Pani ocena na koniec roku to dopuszczający. Dowidzenia.
- Dopuszczający? Ale jak? Przecież nie umiałam tych dwóch zadań. – zdziwiła się Bridget
- Nie chce pani? To mogę dać niedostateczny.
- Nie! Oczywiście, że chcę, tylko… no… zdziwił mnie pan.
- Wszystko poza tym umiałaś, a rzeczywiście miałaś się nauczyć tylko drugiego semestru. Myślę, że jesteś zadowolona. – stwierdził
- Oczywiście. Dziękuję panu bardzo. Dowidzenia. I jeszcze raz dziękuję. – wyszła z klasy, jej twarz ‘oblał’ wielki uśmiech. Szła przez długi szkolny korytarz i przykuła swoją uwagę wszystkich, krzycząc: „Tak! Zdałam! Uwielbiam pana panie Larsen!!!”.
- Dobrze się czujesz? – spytała dyrektorka szkoły, pani Hudson
- Jak najbardziej… Czuję się rewelacyjnie! – odrzekła i wyszła na boisko do kumpelek.
Po tygodniu znowu dziewczyny przygotowywały się do koncertu Good Charlotte. Tym jednak razem wszystko poszło gładko.
- Mamo, przyjedziesz po mnie? – powiedziała Bridget do telefonu.
- Tak oczywiście. Zaraz będę. – usłyszała z drugiej strony komórki i po zaledwie dziesięciu minutach przed stadionem był czarny samochód.
- No? – spytała mama
- Co?
- No jak było?
- Co mogę ci powiedzieć? Było rewelacyjnie!
- To super.
- A spójrz na to… - powiedziała Bridget wyciągając duże zdjęcie, na którym była ona i zespół, a na odwrocie cztery duże podpisy.
- Masz zdjęcie???
- Nie tylko… Z tylu są autografy każdego z zespołu. Jejku!!! Mamo! Moje marzenie się spełniło! – Bridget była bardzo podekscytowana i szczęśliwa. Po powrocie do domu od razu wyjęła antyramę i włożyła do niej zdjęcie. Długo nie mogła się napatrzeć. Potem jednak poszła do łazienki, do kuchni i rzuciła się wyczerpana na łóżko. „Nie wierzę… Udało mi się. Zdałam fizykę, przechodzę do następnej klasy, a na dodatek byłam na koncercie Good Charlotte. To jest najszczęśliwszy dzień w moim życiu” – powiedziała poczym szybko zasnęła.
Wiem,że to nie było nic rewelacujnego, ale naprawdę bardzo się napracowałam. Więc jak: podobało się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Śro 22:37, 04 Lip 2007 |
|
|
Valara
Dołączył: 05 Sie 2007
Posty: 202
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
|
|
|
Ej, mi się baaardzooo podobało xP Ja nie piszę lepszych więc się nie martw
Ostatnio napisałam jedno opowiadanie, które udało mi się dopisać do końca xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Wto 10:10, 07 Sie 2007 |
|
|
blemish
Dołączył: 19 Maj 2007
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
mam 4. w tym 3 w trakcie pisania - -" ja to jak strace raz wene, to potem juz ciezko mi dobrnac do konca. aczkolwiek jednego jestem blisko ale chyba jest zbyt brutalne by je tu zamieszczac - -"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Wto 17:44, 07 Sie 2007 |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|